Mick Conefrey, „Duchy K2”, Wydawnictwo Bezdroża, 2019
K2 uchodzi za najbardziej wymagający ośmiotysięcznik. Nieprzewidywalny, trudny technicznie, zdobył sobie ponurą sławę szczytu-mordercy (choć, bądźmy uczciwi, nie jest jedynym, który tak się określa) i wciąż pozostał niepokonany zimą. Współcześnie nikt nie spodziewa się ot tak przyjechać pod górę, zdobyć ją w dwa czy trzy dni, zakładając może jeden obóz i zejść… Ale kiedyś…?
„Duchy K2” Micka Conefreya to książka, która zabiera czytelnika w prawdziwą podróż w czasie. Podróż nie tylko do technik czy możliwości wypraw z początku XX wieku, ale przede wszystkim wyprawę w ówczesny stan wiedzy, wyobrażenia i mentalność.
Mick Conefrey zebrał obszerny materiał dotyczący wczesnych prób podboju K2 – dotarł do żyjących jeszcze uczestników części wypraw, do pamiętników, listów i artykułów, z których mógł stworzyć wielowymiarową, wciągającą opowieść. Zaczynamy więc krótkim wyjaśnieniem, kiedy i za czyją sprawą K2 odkryto, zmierzono i co za tym idzie rozbudzono nim zainteresowanie wspinaczy. Zakończeniem jest oczywiście tryumf – pierwsze wejście na wierzchołek i towarzyszący wydarzeniu konflikt. Pomiędzy zaś mamy prawdziwy kalejdoskop przygód, ludzkich charakterów i emocji – nierzadko obcych nawet osobie zainteresowanej światem himalaizmu, która jednak nawykła do relacji z nieco bardziej współczesnych wypraw.
Czytając o pierwszych wizjach zdobycia K2 trudno nie uśmiechnąć się pobłażliwie. Bije z nich niewiedza o zagrożeniach wynikających z wysokości czy warunków pogodowych, która teraz dostępna jest od ręki i wryta głęboko w głowy ludzi. Wiara w to, że K2 „nie nastręcza technicznych trudności” albo że można tę górę zdobyć w zasadzie bez aklimatyzacji, zakładając po drodze jeden obóz, po pierwsze bawi, po drugie pokazuje niesamowite zmiany, które zaszły na przestrzeni lat, po trzecie po prostu budzi podziw dla ludzi, którzy odważnie szli w nieznane.
Opis pierwszych wypraw na K2 najbardziej mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się zobaczyć wśród nazwisk ambitnych wspinaczy pewnego znanego okultysty z przełomu XIX i XX wieku – Aleistera Crowleya. Jego postać zdecydowanie ubarwia opowieść o początkach podboju K2. Dalej jednak wcale nie robi się nudniej. Autor z wielkim wyczuciem prowadzi czytelnika przez morze faktów, nie nudząc go.
Relacje z wypraw, które zostawiły na K2 swój ślad w postaci nazw (Żebro Abruzzów, Komin House’a itd.), z dramatycznych prób ratowania współtowarzyszy, gdy góra-morderca upominała się o ludzkie życie, ze żmudnych przygotowań, tarć i sporów tworzą bogatą mozaikę pełną emocji i zaskoczeń. Wspinaczka miesza się tu z wystawnym życiem na statkach płynących do Indii, zrzucaniem ciastek z wysokości, by sprawdzić ich wytrzymałość czy słowną szermierką w raportach końcowych z wypraw.
Bohaterowie, którzy przewijają się na kartach tej książki nierzadko dalecy są od schematu himalaisty-wyspecjalizowanego-sportowca, który znamy teraz. Galeria osobistości nie zamyka się bynajmniej na wspomnianym wcześniej Aleisterze Crowleyu. Książę Abruzzów, Dudley Wolfe czy opętany przez K2 Charlie Houston to zaledwie kilka nazwisk, które są gwarancją świetnej historii… Do tego dochodzą szerpowie, o których autor książki na szczęście nie zapomina. A nie dotarliśmy jeszcze nawet do zdobywców szczytu!
Ale o nich za chwilę, bo nie tylko ludzie grają w tej książce istotną rolę. Historia podboju K2 zaczyna się przed I Wojną Światową, a kończy po II Wojnie Światowej. I wpływ tych wydarzeń jest niebagatelny. Nie tylko dyktują one rytm wypraw, czynią starania o pozwolenia bardziej lub mniej skomplikowanymi, ale są też motorem rozwoju technologicznego. Z wielką ciekawością czytałam fragmenty mówiące o tym, jak splatały się doświadczenia lotnictwa i himalaizmu. Jak technologie wojskowe adaptowane były dla nowych celów, a doświadczenie wspinaczy służyło armii. Ten związek był nie bez znaczenia dla finału wyścigu o wierzchołek K2.
Ostatnie rozdziały to historia sukcesu, ale i wielkiego konfliktu. Mick Conefrey najpierw szczegółowo opowiada o wyprawie, która osiągnęła szczyt, by potem na długo zagłębić się w rozważania nad sporem, który wybuchł po jej powrocie i trwał przez dziesięciolecia. Autor stara się tu nie tylko oddać sprawiedliwość faktom, ale także zrozumieć, co stało u podnóża konfliktu. Zrozumieć ludzi, ich emocje, perspektywę, ewentualne luki w wiedzy, które mogły ją wykrzywić. Swoje wnioski podpiera wypowiedziami członków wyprawy, ich pamiętnikami, do których uzyskał dostęp i staranną analizą artykułów. Dzięki temu, mimo że w końcówce książki odchodzimy nieco od gór, a areną walki stają się sądy i media, lektura wciąż jest zajmująca.
„Duchy K2” to jedna z najlepszych książek górskich, jakie dotychczas czytałam. I choć zapewne dużo przede mną, to myślę, że długo pozostanie w czołówce. To lektura pełna akcji, a przy tym bardzo szczegółowa. Barwność charakterów przewijających się przez jej karty, niesamowitość samej góry, o której opowiada i dodające wszystkiemu smaku realia historyczne tworzą doskonałą mieszankę. Jedynym, co mogłoby w moim odczuciu jeszcze uatrakcyjnić tę pozycję, są zdjęcia i ryciny. Pojedyncze mapki pomagają sobie wyobrazić sytuację, ale chętnie zobaczyłabym także twarze podróżników, o których mowa, dokumentalne zdjęcia czy szkice. Jest to jednak niewielki minus, gdyż Mick Conefrey buduje swoim piórem bardzo sugestywne obrazy. Zachęcam do zagłębienia się w nie.
Comments