Mark Synnott – „Niewiarygodna Wspinaczka”

Mark Synnott, „Niewiarygodna Wspinaczka”, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2019

Czterogodzinne przejście El Captain w stylu free solo (bez asekuracji) w wykonaniu Alexa Honnolda w sposób oczywisty domagało się szerszego opisu niż tylko internetowe i prasowe artykuły. Opracowania tematu podjął się Mark Synnott – wspinacz od lat współpracujący z „National Geographic” oraz różnymi sportowymi czasopismami. Na przeszło 400 stronach książki tworzy on barwny obraz amerykańskiego środowiska wspinaczkowego, samego Alexa Honnolda oraz jego dokonań.

Zanim przejdę do głównej części recenzji, krótka uwaga. Przejście Freeridera (bo tak nazywa się trasa wspinaczkowa, którą na El Cap pokonał Honnold) zostało uwiecznione na filmie „Free Solo”, który premierę miał w drugiej połowie 2018 roku (czyli jeszcze przed ukazaniem się anglojęzycznego wydania książki). Obraz zdobył Oscara i został bardzo gorąco przyjęty przez publiczność. Z tego względu, sięgając po „Niewiarygodną wspinaczkę”, obawiałam się, że książka będzie pewnego rodzaju kopią filmu na papierze. Na szczęście moje obawy okazały się zupełnie bezpodstawne. Choć oba dzieła krążą wokół tych samych wydarzeń, ujęcie Marka Synnotta jest znacznie szersze i niczego nie traci w zderzeniu z filmem.

„Niewiarygodna wspinaczka”, podobnie jak wiele innych książek górskich, zaczyna się od krótkiego, emocjonalnego wstępu – wyrwanej nieco ze środka „filmowej klatki”, która od razu pokazuje trudy wspinaczki i stawkę, o którą toczy się gra. Zaraz potem pierwszy rozdział tonuje jednak nieco nastrój, po nim zaś książka zmienia swój kierunek. Płynnie prowadzi czytelnika przez rys historyczny – przedstawia kolejne pokolenia amerykańskich wspinaczy, którzy pokonywali wielkie ściany parków narodowych tego kraju (zwłaszcza doliny Yosemite) aż do bieżących czasów.

Autor – sam będący aktywnym wspinaczem – chętnie sięga do tematów autobiograficznych i to zaczynając od czasów dzieciństwa. Czasem zdaje się zagalopowywać i jego opowieści tracą nieco kontakt z głównym wątkiem książki. Jeśli nawet go rozbudowują, to raczej na zasadzie tworzenia tła z różnorodnych, barwnych plam niż w pełni przemyślanej konstrukcji. Bywa to rozpraszające, choć przyznać trzeba, że Mark Synnott nawet o dziecięcych wygłupach i przygodach umie pisać zajmująco.

To w ogóle pewien paradoks tej książki. Niekiedy opowieści, które niekoniecznie są dla historii przejścia El Cap na żywca najważniejsze, pozostają przy tym najciekawsze. Tak jest na przykład z wątkiem wspinaczki autora na Trango Tower w Karakorum. Pokazuje on doskonale konsekwencje wkraczania wirtualnego przekazu „na żywo” w świat wspinaczki na najwyższym poziomie. Niezdrową atmosferę rodem z reality show, w którym tarcia w ekipie są przynętą na odbiorców, rodzącą się z medialnej presji. Kto czytał lub oglądał wywiady z Krzysztofem Wielickim po ostatniej polskiej wyprawie na K2 zimą, ten na pewno zwrócił uwagę na wątek dostępu do Internetu w bazie i wynikające stąd problemy z komunikacją wewnątrz zespołu. W „Niewiarygodnej wspinaczce”, w rozdziale dotyczącym Trango, mamy podobny wątek, szerzej opisany i głębiej zanalizowany. Nie będę ukrywać, że dla mnie była to jedna z najbardziej wartościowych części książki.

Z wielką ciekawością czytałam też o wpływie obecności kamer na wspinaczy oraz o samych operatorach i reżyserach uczestniczących w realizacji filmów z ekstremalnie trudnych przejść. To wątki, z którymi rzadziej spotykam się w literaturze górskiej, a które dodają opowieściom o wspinaczce nowy wymiar. Pokazują emocje, obawy i olbrzymią odpowiedzialność spadającą na ludzi, którzy w górach realizują już nie tylko swoją pasję, ale też po prostu pracują zawodowo.

Dla kogoś zainteresowanego całą „otoczką” wielkich wspinaczkowych dokonań interesujące zapewne będą też wątki (łączące się zresztą zarówno z kwestiami relacjonowania dokonań, jak i obecności kamer itd.) dotyczące partnerstwa z wielkimi firmami. Mark Synnott od lat współpracuje z The North Face, więc dostajemy tu perspektywę „z pierwszej ręki”.

No dobrze, ale co z tym całym Honnoldem i El Cap?!

No właśnie… Choć można by się spodziewać, że Alex Honnold i Freerider będą tu osią opowieści, niekiedy giną „w tłumie”. Nawet, gdy zbliżamy się do punktu kulminacyjnego i zaraz, za moment, będziemy towarzyszyć Alexowi w pokonywaniu kolejnych wyciągów Freeridera, to skręcamy nagle w wątek śmierci Deana Pottera. I choć sama postać Pottera jak najbardziej wpisuje się w tematykę „Niewiarygodnej wspinaczki”, to opis jego tragicznego skoku BASE zdaje się w tym miejscu trochę niepotrzebnie rozwinięty. Może fakt, że nawet w książce o nim samym Alex chwilami niknie jest ciekawą ilustracją jego skrytości i wycofania, o których często wspimina Mark Synnott?

Na pewno próbuje on możliwie przybliżyć psychikę Honnolda. Rozważania jego mentalnych predyspozycji do żywcowania, tego czy czuje strach, czy nie itp. zajmują spory kawałek książki i dla kogoś, kto szuka odpowiedzi na klasyczne pytanie: „po co oni się tam pchają?!” mogą być ciekawe. Ja znalazłam w nich niewiele nowego (co akurat nie dziwi) i odrobinę zawiodłam się tym, że bardziej naukowe fragmenty (podpierające się badaniami neurologicznymi) zostały mało rozwinięte. W ogólnym rozrachunku na pewno jednak dobudowują do portretu Honnolda i pokazują na jakich fundamentach powstają jego osiągnięcia. Są też poważniejszym akcentem wśród dość luźnego podejścia do opisu osobowości wspinacza (często charakteryzowanej przez różnego rodzaju, jak je autor nazywa, „aleksizmy”).

Biorąc to wszystko pod uwagę, na „Niewiarygodną wspinaczkę” patrzyłabym raczej jako na portret całego amerykańskiego środowiska wspinaczkowego. Wielkie osiągnięcie Alexa Honnolda, choć ostatecznie oddane detalicznie i z emocjami, jest tutaj pewnego rodzaju pretekstem do przedstawienia całego grona fascynujących postaci, ich osiągnięć oraz historii i współczesnych realiów wspinaczki. Jeśli ktoś szuka zwartej biografii samego Honnolda i tekstu skupionego wokół jego drogi do El Cap, to może utknąć wśród lasu wątków. Dla mnie, poza drobnymi wyjątkami, akurat to rozbudowane tło stanowiło główną wartość książki.

„Niewiarygodną wspinaczkę” polecam, chociażby ze względu na to, że wśród zalewu książek o himalaistach jest odskocznią w świat wspinaczki skalnej. To pociąga za sobą odmienną perspektywę, inne wyzwania, niekiedy inne emocje. Autor ma dobre pióro, a życie dostarczyło mu fascynujących bohaterów do opisania. To wszystko razem tworzy wartościową, wciągającą opowieść.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *