Orla Perć za nami, przed – Dolina Pańszczycy. Dwie kozice kręcą się w oddali po kamieniach. Nie niepokoimy ich, bo i po co? Jak to: po co?!
Jedna śmiało podchodzi do szlaku, przekracza go, leniwie, ale z gracją ustawia się obok. Nie zaczepia, niczego nie chce, spogląda tylko krytycznie, upominająco. No tak… W zasadzie wypadałoby się przywitać.
„Dzień dobry. My tylko po drodze. Można?”.
Patrzymy jeszcze chwilę na siebie wzajem. Wreszcie kopyta skrobią o kamienie i nasza krytyczna gospodyni odchodzi. Siada nieco powyżej, na rozgrzanym słońcem kamieniu. To chyba oznacza, że można.
Obserwuje nas bacznie, gdy ruszamy dalej.