Jan Długosz, „Komin pokutników”, Iskry, 2008
„Komin pokutników” to zbiór górskich opowiadań wybitnego taternika i alpinisty Jana Długosza. Wydany pierwszy raz w 1964 roku (już po tragicznej śmierci autora), był później kilkukrotnie wznawiany i redagowany. Wydanie, które wpadło mi w ręce (Iskry, 2008) wzbogacone jest o historyczne komentarze na temat każdego opowiadania, szczegółową bibliografię, notę biograficzną oraz mnóstwo ciekawych zdjęć autorstwa zarówno samego Jana Długosza, jak i ludzi z jego otoczenia. Wstęp redaktorski mówi także, że w wydaniu uwzględniono materiały Jana Długosza znalezione długo po jego śmierci. To wszystko, wraz ze szczegółowością, z jaką autor przedstawia kolejne kroki swoich wybitnych przejść (Direttissima Mięguszowiecka zimą, Wariant R na Mnichu, Filar Freney i wiele więcej) sprawia, że książka ma dużą wartość historyczną. Przedstawia pewną epokę w polskim wspinaniu – jej osiągnięcia, ale i okoliczności im towarzyszące. Jest dokumentem i obrazem czasów. I choć należy to docenić, to nie na tym zamierzam się skupić w tej recenzji.
Tym, co porwało mnie w „Kominie pokutników” była strona literacka – lekkość pióra autora i rozmach z jakim opisuje swoje górskie przygody. Tak, przygody. Opowiadania Jana Długosza można bowiem czytać jak dobrą, przygodową literaturę, w której wartka akcja przeplata się z chwilami zadumy, nadzieja miesza się z rozpaczą i bezradnością, a gra zawsze toczy się o wysoką stawkę.
Każdy tekst ma swoją twarz. Zaczynamy „Lawiną”, której wartka, momentami humorystyczna narracja kontrastuje z dramatycznymi wydarzeniami. Żartobliwie rzecz ujmując – „Lawina” zdaje się być opowieścią spod znaku „przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”. Dalej zagłębiamy się w kolejne wymiary patrzenia na góry. Na „Direttissimie” czy „Wielkim Mnichu” spędzamy długie godziny na skraju świadomości, wśród śniegu i wiatru, w oczekiwaniu na dzień lub poprawę pogody. Długosz w piękny, wciągający sposób potrafi opisać te zdawałoby się nudne, a przecież tak częste epizody, po których wycieńczeni wspinacze muszą znów zdobyć się na największy wysiłek. Sprawnie przeplata senną narrację z przemyśleniami i ucina ją tam, gdzie pora znów przejść do górskiej akcji. Ma wyczucie dramatyzmu w trudnych chwilach i świetną dynamikę w opisach pokonywania trudności technicznych na drogach wspinaczkowych. Mimo że sypie fachowym słownictwem, buduje obrazy, które pozwalają się odnaleźć także czytelnikowi, który sam się nie wspina.
Pod barwnym językiem nie stroniącym od porównań i metafor buzują emocje. Zwłaszcza w obliczu śmierci. W „Czarnym motylu” autor buduje refleksyjny, nieco wręcz mistyczny nastrój. Odwołuje się śmiało do przesądu, budując nim smutną, ale celną klamrę. W „Kto woła pomocy” czuć natomiast podskórny gniew. Blisko temu tekstowi do formy artykułu prasowego – działanie miesza się z pytaniami, wątpliwościami, rozliczeniami. Z podobną siłą oddane też są chwile tryumfów. W nich zwłaszcza ujęły mnie emocje tkwiące w opisach. Zachęcam do zwrócenia uwagi na przykład na moc krótkiego opisu śnieżnego nawisu z „Twarzy Szachry” – tego, którego zdjęcie zdobi okładkę. Takie dopasowywanie formy i języka do przekazu sprawia, że do „Komina pokutników” trudno podejść bez emocji.
Dla tych, którzy cenią bardziej faktograficzną stronę książki na pewno atutem będzie bogate tło wydarzeń. Zobrazowanie różnic kulturowych, kontrastów międzynarodowych w opisywanych czasach (przecież akcja dzieje się to w PRL, to w Związku Radzieckim czy Francji) oraz wykorzystanie lokalnych wierzeń i przesądów. I oczywiście opis szczegółów górskich – sprzętu czy życia w schroniskach.
Trudno mi znaleźć w tej książce słabe strony, gdyż jej lektura była dla mnie inspirującym przeżyciem. Długosz prowadzi czytelnika w piękny świat gór balansując zgrabnie między twardymi faktami a artyzmem, łącząc je i mieszając. To, w połączeniu z niebanalną postacią samego autora i świetnie wykonaną pracą redaktorską czyni z „Komina Pokutników” pozycję wyjątkową i wielowymiarową. Polecam każdemu, bo wierzę, że zarówno zapalony górołaz, jak i miłośnik dobrej literatury, który na co dzień woli niziny znajdzie w niej coś dla siebie. Czy to poszerzenie wiedzy, czy wyobraźni.