Dziś ponownie chciałam Was zaprowadzić na portal literacki Esensja, na którym czas już dłuższy temu ukazało się moje opowiadanie pt. „Demony Witkacego”. Opisany w nim świat podlanych fantastyką Tatr znajdziecie pod poniższym adresem:
https://esensja.pl/tworczosc/opowiadania/tekst.html?id=27660
Zanim jednak zaproszę do lektury, chciałam Wam trochę o tym tekście opowiedzieć. Czy też raczej, posłużyć się nim jako drogowskazem do paru innych dzieł (sztuki różnej), które warto poznać.
A więc Witkacy…
Jeśli bywasz w Zakopanem, zapewne wiesz, że nie otrzeć się tam o coś związanego z Witkacym wręcz nie sposób. Nawet takie niemuzealne zwierzę jak ja nie raz i nie dwa zawędrowało do willi Oksza, gdzie wystawione jest malarstwo początku XX wieku.
W tym pięknym budyneczku (chyba mój ulubiony przykład stylu zakopiańskiego) pierwszy raz zetknęłam się z malarstwem Witkacego i przyznam, że pozostawiło ono we mnie pewien ślad. Jakieś nieśmiałe zainteresowanie i lekki niepokój. Ale nie wynikłoby z tego zapewne zbyt wiele, gdyby nie…
… teatr na Chramcówkach
Każdego, kto lubi sztukę teatru zachęcam do odwiedzenia Teatru Witkacego w Zakopanem. Chociażby dla samego doświadczenia – spotkania z demonicznym muralem na jego ścianie, bieganiną aktorów w foyer czy spokojną atmosferą kawiarni – i wyrobienia sobie zdania o wystawianych tam sztukach. Ja tutaj chcę wspomnieć o jednej z nich.
Na „Demonizm zakopiański” wybrałam się trochę z przypadku. Ot, dzień przerwy w górskich wędrówkach, a to akurat grano. Tytuł chwytliwy, opis zachęcający, więc czemu nie? Nie będę tu udawała, że umiem zrecenzować sztukę teatralną, bo nie umiem. Powiem tylko, że na „Demonizmie zakopiańskim” bawiłam się dobrze, a niektóre teksty padające ze sceny i przedstawione myśli czy spostrzeżenia rozgościły się bezczelnie w mojej głowie.
… i zaprowadziły do artykułu Witkacego
Droga nie była tak zupełnie łatwa, bo mimo kopania w Internecie, nie byłam w stanie odnaleźć pełnej treści eseju. Na szczęście mam w otoczeniu kogoś, kto w przeciwieństwie do mnie nie waha się zwracać do życzliwych ludzi o pomoc i kto napisał z prośbą do Muzeum Tatrzańskiego. Które to błyskawicznie treść artykułu mi udostępniło.
Tekst jest dość długi i momentami dla współczesnego czytelnika ciężki w lekturze. Czy zachęcam do zmierzenia się z nim? Tak, choć dodam też, że w moim odczuciu Teatr Witkacego poradził sobie doskonale z wyciągnięciem z eseju „perełek” i przedstawieniem ich widzowi. Lektura treści artykułu może być więc pogłębieniem. Dla mnie na pewno była wniknięciem w pewną szczególną optykę i klimat tekstu.
I tak powstały „Demony Witkacego” – opowiadanie bawiące się malarstwem, sztuką, wreszcie esejem. Nie ma aspiracji do polemiki, interpretacji, dialogu czy co tam jeszcze można robić w stosunku do innego tekstu, jeśli robi się to w pełni profesjonalnie. To tatrzańska fantastyka swobodnie zbudowana wokół kilku zdań, myśli i obrazów. Dlatego zachęcam Was nie tylko do lektury opowiadania, ale też zerknięcia do opisanych wyżej źródeł, jeśli będziecie mieć okazję. Mi pozwalają one czasem spojrzeć inaczej na ukochane Tatry. Że robią się wtedy one trochę przerażające? Cóż… czasem i to jest wartością.