Bezmyślenie

(nie mylić z bezmyślnością 😉 ) – czyli trochę myślenia o zakochaniu w Orlej Perci

Mój umysł nieustannie układa dramatyczne historie i czarne scenariusze. Niestety często nie te do opowiadań i powieści (choć te, na szczęście, również), tylko pozornie życiowe. Nieustannie rozważa, co może pójść źle (więc zgodnie z prawem Murphy’ego – pójdzie źle), jak bardzo źle i co złego nastąpi później. Jeśli akurat brak mu fantazji, to czepia się jakichś szczegółów z przeszłości. I mieli, mieli, mieli, mieli…

No chyba że się go zaciągnie na Orlą Perć.

Ekspozycja, łańcuchy, duża ilość powietrza wokoło i wszystkie podobne atrakcje serwowane przez chyba najtrudniejszy szlak w polskiej części Tatr mają w sobie pewną magiczną moc. Mój umysł nagle pustoszeje. Doskonale skupia się na tu i teraz, czego nie potrafi chyba w żadnych innych okolicznościach. Kończy się kręcenie scenariuszy, gdybanie, wszelkie „a co będzie, jeśli”…

Najważniejszy jest ten krok teraz. Szukam oparcia na nogę, przytrzymując się mocno skał w stromym żlebie, uderza mnie wiatr na wąskiej grani…

Jeśli ten krok zrobię źle, to mam sporą szansę nie mieć więcej w ogóle problemów. I to absolutnie nie przeraża, raczej jest uwalniające. Rzeczywistość się upraszcza – redukuje do skały i łańcucha pod ręką. Zmusza do pełnego skupienia i doświadczania. Czegoś, na co rzadko potrafię sobie pozwolić w normalnym życiu i czego chyba mi brakuje. Stąd płynie olbrzymia część radości i satysfakcji, którą daje mi Orla Perć. To zabija strach, daje „drugi oddech” po męczących podejściach.

Oczywiście, do tego dochodzą widoki, satysfakcjonujące zmęczenie, zadowolenie ze zrealizowania celu. To wszystko jednak czeka też na Przełęczy pod Chłopkiem czy Rohaczach. I tylko Orla Perć ma w sobie tę magię…

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *