Tadeusz Piotrowski – „W lodowym świecie trolli”

Tadeusz Piotrowski, „W lodowym świecie trolli”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, 1986

Pierwszym skojarzeniem, które przychodzi na myśl, gdy ktoś wspomni o Tadeuszu Piotrowskim jest, niestety, jego śmierć. Tragiczna i niezrozumiała „awaria” raków, która doprowadziła do upadku na zalodzonym odcinku drogi zejściowej z K2*. To wydarzenie sprawiło, że nazwisko Piotrowskiego przywoływane jest głównie w kontekście tragicznego roku 1986 (na K2 zginęło wówczas trzynaścioro wspinaczy**) lub w kontekście sukcesów jego partnera z tamtej wyprawy – Jurka Kukuczki. A to dalece nie wyczerpuje osiągnięć tego himalaisty i alpinisty. Nie ma niestety książkowej biografii, która kompleksowo przedstawiałaby sylwetkę Tadeusza Piotrowskiego, są natomiast materiały zdjęciowe, albumy „In Memoriam Tadeusz Piotrowski” oraz… książki takie jak ta, którą dziś chcę Wam przedstawić. Piotrowski bowiem nie tylko się wspinał, ale i sięgał po pióro, by te wspinaczki opisać.

Książka zaczyna się smutnym akcentem. „W lodowym świecie trolli” wydane zostało w 1986 roku (nie znalazłam informacji o żadnych późniejszych wydaniach), co skutkuje tym, że wita nas pewnego rodzaju nekrologiem informującym o śmierci autora.

Dalej jednak zagłębiamy się już w to, co było jego pasją…

Piotrowski zwięźle wprowadza nas w topografię i historię pierwszych podbojów grzbietu Trolltindene w Górach Skandynawskich. Wartym odnotowania akcentem jest to, że wykorzystuje nie tylko suche fakty, ale też odwołania do nordyckiej mitologii, która tłumaczy nazwę masywu i dodaje całości magicznego klimatu.  Po tym krótkim wstępie, ruszamy bez ostrzeżenia w ścianę – w niebezpieczne, zalodzone skały, przewieszki, grożące lawinami żleby i kominy.

Główną częścią „W lodowym świecie trolli” są cztery opowiadania o zimowej walce Polaków z ekstremalnie trudnymi drogami w górach Norwegii. Trzy z nich to pierwsze przejścia zimowe (Fivaruta, wschodni filar Trollryggenu, Trollveggen drogą francuską – diretissimą) jedno zaś drugie (Trollveggen drogą angielską tzw. Rimmon Route). Patrząc na taki wybór opowieści można się obawiać, że od któregoś momentu opisy zarówno tras, jak i przeżyć wspinaczy zrobią się powtarzalne. W końcu to walka z podobną skałą, podobnie ukształtowany teren, podobne wyzwania rzucane przez klimat (a po zwycięstwie podobne widoki i długie zejścia)… I tak… Momentami tak jest. Tadeusz Piotrowski często opisuje kolejne odcinki drogi w zbliżony sposób, a niektóre określenia zdają się być używane wręcz nieustannie… Cóż zrobić, gdy tak właśnie ukształtowane są góry?

Odpowiedź brzmi: podlać wszystko solidną dawką emocji. I to autor robi z dużym rozmachem. Dba o to, by czytelnik podążał za stanem emocjonalnym wspinaczy. By rozumiał to, co dzieje się w ich głowach w chwilach wytężonej uwagi, w walce ze ścianą, która do ostatnich metrów nie chce się poddać, w momentach, gdy haki wyskakują nagle ze szczeliny albo gdy partner odpada. Nie zapomina także o mordędze wiszącego biwaku i o uldze, gdy spod śniegu wyłania się płasienka, na której można ustawić dwa namiociki, o mozole transportu bagaży i przyjemności z kilku łyków herbaty. Opisy przeżyć chwilami zdają się wręcz egzaltowane, ale niewątpliwie ubarwiają lekturę.

Mogą uświadomić wiele tym, którzy pytają „po co oni tam lezą?”, „czy oni się nie boją?”, „co oni sobie myśleli?”. Dają też ciekawą perspektywę na chwile, w których trzeba zmierzyć się z przegraną – wycofać czy powiedzieć partnerowi, że dla niego to koniec wspinaczki. Bo choć książka dokumentuje wielkie sukcesy polskiego alpinizmu zimowego, to nie jest pozbawiona i gorzkich momentów.

Jeśli chodzi o opisy akcji wspinaczkowej, to „W lodowym świecie trolli” zadowoli chyba każdego spragnionego szczegółów. Chwilami czytelnik może śledzić walkę ze ścianą wręcz ruch po ruchu. Piotrowski opisuje zarówno subtelne balansowanie na czubkach raków, wyszukiwanie malutkich chwytów, wsłuchiwanie się w dźwięk wydawany przez uderzany młotkiem hak, jak i gwałtowne zmiany ciężaru ciała, rozpaczliwe zrywy, wahadła na linie czy długie, powietrzne zjazdy w nieprzeniknioną ciemność. Mówi też sporo o różnego rodzaju manipulacji sprzętem – od wyboru właściwych haków po metody asekuracji czy przygotowania wiszącego biwaku. W tych fragmentach wspinaczkowy laik może się pogubić. Zwłaszcza w masie niuansów wspinaczki hakowej – wszelkich ławeczkach, szczebelkach i tym podobnych. Pomóc mogą trochę zdjęcia zamieszczone na końcu książki, wciąż jednak szkoda, że autor nie znalazł miejsca, by wyjaśnić te techniki niedoświadczonym czytelnikom.

Plusy książki zdecydowanie jednak przeważają nad drobnymi minusami. „W lodowym świecie trolli” to pozycja ciekawa i wartościowa. Przywołuje sukcesy odrobinę zapomniane czy też przytłoczone osiągnięciami himalajskimi, które zdecydowanie powinny zostać w pamięci. Opowiadania Piotrowskiego pokazują jakich umiejętności i jak wielkiej wytrwałości trzeba było, by zdobyć zamieszkałe przez trolle góry. Nawet jeśli z biegiem lat opisywane trasy „spowszedniały” (i obecnie nie stanowią takiego wyzwania jak w latach siedemdziesiątych), to emocje towarzyszące wspinaczce pierwszych zimowych zdobywców pozostają świeże i wciągają.


* Piotrowski i Kukuczka zdobyli tę górę nową drogą (dotychczas niepowtórzoną).

** Szczegółowy opis tych tragicznych wydarzeń można znaleźć na przykład w książce Anny Czerwińskiej „Groza wokół K2”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *