Piotr Pustelnik, Piotr Trybalski, „Ja, pustelnik. Autobiografia”, Wydawnictwo Literackie, 2017
Książka „Ja, pustelnik. Autobiografia” już samym wyglądem zapowiada masę wrażeń. Gruby tom w twardej oprawie, w środku ubogacony zdjęciami, uzupełniony długim kalendarium i szczegółowym indeksem. Jak na swoją objętość, czyta się błyskawicznie. Ciekawe opowieści Pustelnika, spisane wprawnym piórem, wciągają od pierwszych stron. Książka utrzymana jest w tonie dość lekkim – można by rzec, że przygodowym – okraszonym gdzieniegdzie niezbędną odrobiną powagi. Ta powaga pojawia się głównie w kontekście śmierci czy ciężarów spadających na bliskich. O swoich własnych problemach zdrowotnych czy lękach Pustelnik opowiada ze sporym dystansem. A ma o czym opowiadać i to już wspominając najmłodsze lata.
Książka zaczyna się dość standardowo – po krótkim wstępie (w zasadzie wstępach) czytelnik zapoznaje się z młodością himalaisty i tym, co zaprowadziło go w stronę wspinaczki. Lecz na tym standardowość opowieści się kończy. Historia Piotra Pustelnika mocno wyróżnia się na tle biografii innych sławnych polskich himalaistów. Problemy zdrowotne, późne rozpoczęcie jakiegokolwiek życia sportowego, początkowy brak tego wspinaczkowego „błysku”… To wszystko razem tworzy barwny obraz, odmienny od tego, co czytelnik literatury górskiej widzi najczęściej.
Na tle innych polskich himalaistów Piotr Pustelnik wyróżnia się zresztą nie tylko tym, ale przede wszystkim swoimi osiągnięciami. I mowa tu nie tylko o ich skali, ale i podejściu czy stylu – nigdy nie pociągnęła go pogoń za Himalajami zimą (a wręcz przeciwnie – bał się jej), a wiele wejść realizował, korzystając z tlenu. W porównaniu do wielu kolegów i koleżanek, podzielających jego pasję, zdaje się być bardziej zachowawczy, a wręcz… (co sam niekiedy tak nazywa) tchórzliwy (na tyle, na ile tchórzliwy może być zdobywca Korony Himalajów i Karakorum 😉 ).
I nie jest to tylko tania kokieteria…
Tu dochodzimy do wątku, który dla mnie stanowi jedną z głównych wartości autobiografii Piotra Pustelnika – do strachu. Himalaista poświęca mu w swoich opowieściach wiele miejsca. Zarówno źródłom obaw, jak i ich przeżywaniu, ich blokującej, a czasem napędzającej sile. Radzeniu sobie ze strachem i uleganiu mu. Odkrywaniu, jak zmienia się w czasie – gdy obawy dotyczące zdrowia wyniesione z młodości zaczęły być zastępowane obawami o problemy wynikające z wieku. Piotr Pustelnik bardzo otwarcie traktuje ten temat i przedstawia ciekawą perspektywę. Poniekąd zrywa z wizerunkiem himalaisty-herosa o nadludzkich siłach. Pokazuje też, że zahamowania i obawy ani nie oznaczają braku uporu i ambicji, ani nie zabezpieczają w pełni przed niebezpieczeństwem. Bo przecież w wysokich górach (i to wcale nie muszą być Himalaje) nie sposób nie ryzykować, a nazbyt brawurowe decyzje zdarzają się wszystkim (historia o wypadku na Monte Rosa jest tutaj ciekawym przykładem).
Oczywiście warstwa emocjonalna pozostaje w tej książce tylko częścią fundamentów, na których zbudowane są opisy kolejnych górskich wyzwań. Czytelnik, który szuka po prostu dobrej, górskiej opowieści znajdzie jej tu dużo w każdej możliwej odsłonie – sukcesów, porażek, odwrotów, wypadków, śmierci, akcji ratunkowych. Nie brak kulisów przygotowań, poszukiwania sponsorów, partnerów. Autobiografia Piotra Pustelnika to w końcu kolejna okazja na spojrzenie na środowisko wspinaczkowe na przestrzeni dekad.
To także okazja na zadanie nawracających pytań – o etykę, o partnerstwo, o śmierć w górach, a także o przyszłość polskiego himalaizmu. Piotr Pustelnik zdaje się mieć w tych kwestiach mocno wyrobione zdanie, ale przedstawia je z dużą ostrożnością. Kto spodziewa się, że kierownik zespołu, któremu przyszło tworzyć raport na temat słynnej tragedii na Broad Peaku zdecydował się na ostre słowa, rozczaruje się. Pustelnik w potencjalnie kontrowersyjnych fragmentach bardzo świadomie kontroluje wydźwięk wypowiedzi.
To wszystko razem tworzy obraz człowieka ambitnego, upartego, ale przy tym empatycznego i rozważnego. Choć nie należy spodziewać się tu obrazu idyllicznego. Jak w większości biografii wspinaczy i w „Ja, pustelnik. Autobiografia” przewija się co jakiś czas wątek rodziny – początkowo cierpiącej, marginalizowanej, przechodzącej kryzysy, pod koniec kariery dopiero zauważanej i docenianej. Tego obrazu dopełnia bardzo ciekawy wywiad z synami Piotra Pustelnika z pierwszego małżeństwa.
Na koniec warto wspomnieć, że autobiografią Pustelnik podsumowuje swoją działalność górską, ale nie wyprawową… Wskazuje nowe wyzwania, jakie przed sobą stawia i rysuje śmiałe plany na przyszłość. Biorąc wszystkie te aspekty pod uwagę, trzeba powiedzieć, że „Ja, pustelnik. Autobiografia” to książka, która i wzbogaca wiedzę, i może inspirować. Bo, jak sztampowo by to nie zabrzmiało, historia Piotra Pustelnika to w dużym stopniu opowieść o realizowaniu swoich marzeń pomimo przeciwności, a czasem wręcz oczywistych przeciwwskazań – czy to poważnych chorób, czy wieku, czy strachu. Warto się w nią zagłębić i poznać tę nieco odmienną perspektywę na Himalaizm.